24 marca 2009
wiersz w drodze na Tiricz Mir
oraz przypadkowy szelest czmychającej tu i tam. obcej, własnej
miała dwie myśli jednocześnie. miała.
weszła do mojego domu, nastawiła
radio. w korytarzu tysiące pustych walizek, domino.
jazz. w korytarzu kolejne korytarze,
szeregi, sieci, ślepe koty uliczne.
usiedliśmy przy stole.
twarze zbierały ćmy. zrób mi
kopię tego życia, pomyślałem,
gdy nalot od rzeczy był. nie martwił.
gdy telefony przestały dzwonić, gdy
miasto mieściło się w kieszeni a
wszystkie światła gasły jednocześnie.
zrób mi zdjęcie, pomyślała
zdjęcie zniszczonych ścian.
między ludźmi. między kosmosem
a worem śmieci. między moim domniemaniem
twoim bynajmniej, onegdaj, poniekąd
z nieba leciały setki samolotów.
na skrzydłach były papugi,
traciły pióra. kolor mazał się.
jak dziecko. tak. mieliśmy myśl.
jednocześnie. zbliżało się wszystko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz