26 maja 2009

czarowny oraz klimatyczny oraz piękny tak ten właśnie: Chujówpizd




***

Chujówpizd czternasta trzydzieści zaraz po obiedzie

***

zastanawiałem się czy w moim życiu ok i stwierdziłem
że tak naprawdę ciężko określać wszystkie te stany bo
moja wiedza sprowadza się do kilku informacji które
pobieram każdego dnia są to określenia bardzo proste
dla przykładu słoneczny bądź deszczowy dzień aktualizacja
godziny pory dnia ogólnie czasu na jedzenie picie

***

stałem tak z tym wszystkim przy ścianie naładowałem broń
i strzeliłem z tego mojego chuja była przy tym kobieta

***

skradła ten widok tylko dla siebie naga stała ona
w kącie prawie jak za karę po lekcjach wypaliła
dlaczego to zrobiłem że przecież na ścianę że ona i
że szczerze chciała ze mną miłości a ja imbecyl skończony
podszedłem do niej zasłoniłem dłonią jej usta ona

***

mówiła dalej

***

jej sutki były różowe z zimna trzęsła się dygotała
gaworzyła przez moją dłoń gdzieś w tle zawrzeszczał
pociąg prawdopodobnie ten do berlina którym miałem jechać
po odbiór nagrody za wiersze

***

umrę za te moje wiersze

***

przerwałem jej przez dłoń mówienie i zacząłem recytację
o tym że kurwa byłem w Holandii ciężko pracować
chociaż nie byłem nie pracowałem i że później we Francji
jakąś ozdobną lampę czy coś takiego udało mi się kupić
na bazarze pięknego śmierdzącego spalinami artystów Paryża
choć wcale nie śmierdzącego znowuż o innych miastach
było o Pradze że deszcz że coś że przyćmiony wieczorny
klimacik pościągał ludzi w prochowcach z ulicy nędzy
choć wcale tam nędzy i tych prochowców nie ma że
tam właśnie pierwszy wiersz pierwsza poetka kochanie nagle

***

dotarło do mnie że stoję bez ubrań w tym nieszczęsnym
kącie jak w szkole a sąsiad z bloku obok kieruje
lornetkę na moje piersi więc zakryłam się prześcieradłem
i spojrzałam przez okno okazało się że widzę
przez lornetkę jak jakaś baba w kącie mieszkania
czegoś wypatruje zakryta prześcieradłem przetarłem

***

oczy przed barem waliłem w drzwi nogą ale już zamknięte
a praga cała była w deszczu małych francuskich kropli
absurdu wszystko odbiło się od tych powiększających szkiełek
przez chwilę było wielkie by po chwili stać się bardzo
małe rozumiesz maleńka bo po drugiej stronie takie szkiełko
pomniejsza stałem tak jeszcze chwilę na pustej ulicy Chujówpizd
w samym kapeluszu jak kowboj co czeka na pojedynek z szeryfem

***

tego tu i teraz świata

***

mówiła dalej

***

umrę za te twoje wiersze

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz