18 maja 2009

fantomowe jagody, pyszne kończyny

Widziałem kilka wolnych dusz. Z zapadającym się pod grunt. Ucieleśnieniem.
Kraty. Za którymi kosmos. Długich autostrad. Pozdychały tam głodne zwierzęta.
Szukając ostatniej już. Heroiny. Włóczące się fragmenty dziadów. Były ostatnią
widokówką. Upadłego gatunku. Nawet najlepsi analogowcy. Mojego pokolenia.
Uginali kolana. Pod ciężarem cyfrowych. Wszyscy. Prowadzeni jasną cholerą -
do kurwy nędzy. Na telebimach Nowego Kreatora. Wyświetlano nasze dobre nocki.

Happy and cmentarz Hollywood.

W zakładach maszyn. I zębatek, i szczęk i ścisków szczęk. Byliśmy zmuszeni
oddać ręce i nogi. By żyło się łatwiej. Jako element. Człon obywatelski.
Projekt Zjednoczonej Chińskiej Ameryki. Mówię Wam. To tylko projekt. Ostatniej
heroiny.

W prądnicy próżności. Każdego dnia o świcie. Korpus rzeknie do innych.
Takich też, tychże, tychże. Naładowany będzie woltami. Już teraz. Słyszę
jak nuci. Ten swój folk rewolucyjny. Folczek. Dźwiękoszczelne pomieszczenia.
Szeregi sklonowanych pokoików. Wszystko to. Sprawi, że nie trafimy. Wszystko to.
Nasze muzeum. Antykwariat ludzi. Fantomowe kończyny. Pyszne jagody.
Fantomowe jagody, pyszne kończyny. Nieskończone poezje Whitmana.



2 komentarze:

  1. lubię kolory, ładne masz.
    i służę słownictwem związanym z modą? wiem, że chcesz, więc słowo na dzisiej: bouclé. można to zjeść z kremem brûlée lub kopytkami.

    OdpowiedzUsuń
  2. zatem potrawa na dziś: kopytko feel-kurwiszka

    OdpowiedzUsuń