2 maja 2009

spowiedź


Człowiek poddaje się. Tak właśnie przeze mnie przeszło, gdy wychwyciłem dziś mentalnego brzdąca. Brzdąc kołysał się na przystanku tramwajowym. Przystanek tramwajowy nazywa się Plac Zawiszy. Brzdąc zamiast tlenu wybrał dziś rano opcję kleju z torby foliowej. Klej nazywał się prawdopodobnie Butapren. Klej ten stosuje się na zimno, pokrywając obie klejone powierzchnie i łącząc je z sobą po tym, jak z kleju wyparuje większość rozpuszczalnika. Niektórzy stosują ten klej po przedawkowaniu Internetu. Takiego rodzaju praktyki zabijają tyle komórek mózgowych, ile przeciętnie brakuje człowiekowi Ameryki. Człowiek Ameryki to taki człowiek, którego przodkowie wybili spokojnie żyjących na tym kontynencie dzikusów. Kilka tygodni później ludzie, którzy wycięli dzikusów w pień ogłosili odkrycie Ameryki. Od tej pory, po dziś dzień, są Amerykanami. Z krwi i kości spokojnych dzikusów. Przystanek tramwajowy nazywa się Plac Zawiszy. Człowiek poddaje się. Wrócę do głównego wątku tej krótkiej powiastki, wąskiej pizdeczki. Kiedyś człowiek był kuflem z twardego szkła. Później na naszej planecie wszystko się pozmieniało i zostaliśmy szklankami. Teraz jesteśmy na etapie wąskich kieliszków do szampana. Następnie będą probówki. Później parówki i para. Mam żal do siebie. Wiele złych rzeczy wyszło z mojej głowy, z mojego ciała również. I wszystkie te rzeczy pod postacią prostokątów, trójkątów i kwadratów leciały w kierunku innych ludzi. Kalecząc i dając do zrozumienia. Wszystkie te figury nazwijmy na potrzebę chwili wołaczami uczuć. Natomiast mnie nazwijmy na potrzebę chwili prostym chujem. Rodzi się zatem pytanie cóż mi z tego żalu pozostaje w chwili obecnej? Orkiestra dęta, w skrócie: dętka. Cieszy mnie fakt, że zostawiłem kawał serca na naszej planecie - starając się dać innym humanoidom szczęście w postaci wołaczy uczuć bez kantów. Czasami jednak te kanty się pojawiają i inni ludzie poddają się. Mają do tego prawo i ja też mam teraz prawo mieć guzik z pętelką. Przepraszam jest słowem, którego od jakiegoś czasu używam rano, przed spuszczeniem wody w klozecie. Klozet jest to dziura, w której spływają ludzkie brudy. Tak bardzo chciałbym usiąść teraz na metafizycznej, czarnej dziurze, która pochłonęłaby chyba całego mnie. Bo zepsułem maszynę, z której nie tylko ja czerpałem lemoniadę na przerażająco gorącej pustyni Nevada. Pustynia Nevada nazywa się Plac Zawiszy. Mój dzisiejszy, świeży wciąż smutek jest gorzki, jak wódka gorzka żołądkowa. Są rzeczy na świecie, które trzeba przełknąć, mimo, iż nie ma takiej możliwości. Moja świeża wciąż zaduma i refleksja jest rozgrzaną do granic możliwości kulką, którą przełykam przed snem. Tak, Czytelniku, Czytelniczko, mowa właśnie o sytuacjach związanych z Tobą. Moja spowiedź jest pierwszą spowiedzią tak szczerą i tak bardzo ostatnią. Nie chodzi tu o śmierć czy inne związki chemiczne. Chodzi o to, że obecnie coraz mniej wypływa ze mnie tych figur. Z tych figur na pustyni Nevada, przy Placu Zawiszy jeszcze niedawno byłem w stanie wytworzyć lemoniadę. Lemoniada cytrynowa to tak naprawdę czysta chemia, nie ma nic wspólnego z cytryną. A ja miałem wrażenie, że potrafię wydać z siebie prawdziwą lemoniadę, której nie wytworzę już dla innych Czytelników tego wpisu. Dla złośliwych dodam, że nie mam tu na myśli spermy. Sperma to płynna wydzielina, na którą składają się produkty jąder i tak dalej. Sperma przypomina klej butapren. Zataczamy koło. Koło to figura, która nie daje mi radości i szczęścia. Kończę spowiedź w momencie, gdy rozumiem własne błędy i nie chcę już o tym mówić. Mój umysł jest teraz czarną dziurą, gdzie kiedyś było coś pięknego. Wszystkie te piękne rzeczy wiszą teraz nade mną a ja próbuję dosięgnąć. Umysł to nazwa abstrakcyjna oznaczająca ogół aktywności mózgu i tak dalej. Jestem teraz butelką bez zawartości, butelką bezzwrotną. Butelka ma kształt walca zamkniętego u dołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz