13 czerwca 2009

FGHJKL - kolejne fragmenty





Próbujesz zasnąć. Jesteś przeświadczony o tym, że zagadkowa materia cały czas ma na uwadze twoje ciało. Ma na uwadze umysł, obserwuje. Będziesz chciał za wszelką cenę osiągnąć wewnętrzny spokój. Wiesz jednak, że skończy się to niepowodzeniem. Nie wysilasz się już przy zamiataniu myśli. Nie ma sensu rozpoczynanie czegoś, co będzie się kończyć na twoich oczach. Malowanie obrazów i przecinanie płótna nożem. Cięcie na skrawki. Wyrzucanie pozostałości. Z sześciu pięter, do zsypu. Ten sam od zawsze dźwięk spadających śmieci. Dźwięk pobitych butelek w kontenerze. Widok pozostałości po twojej sztuce. Pozostałości wchłanianych przez śmierdzącą dziurę zapomnienia.

Znaleźć miejsce, gdzie ciało wpasuje się w kompozycję. Podświadomie właśnie to masz na celu. Najpierw jednak czeka cię kilka spacerów po pustym mieszkaniu. Godzina spędzona w kuchni. Wpatrujesz się w zlew, cztery brudne talerze, komplet pięciu łyżek, czterech widelców, trzech noży. W tym samym miejscu czeka na ciebie zielony kubek. Dobrze wiesz, że u podstawy kubka widnieje napis Romania. Sprawdzasz to jednak za każdym razem, gdy jesteś w kuchni. Sprawdzasz przy okazji czy wszystko ma swoje stare, dobre miejsce – podobnie jak wczoraj, przedwczoraj, rok temu. Znowu próbujesz zasnąć, tym razem w fotelu. Papieros przypala palce. Żar spada na podłogę. Nie będziesz zamiatać. Nie opróżnisz też popielniczki, ktoś zrobi to za ciebie. Chociaż jesteś tu zupełnie sam. Przed tobą kawał nocy urwany omdleniem organizmu. Płytki sen, obolałe mięśnie, nieustający szum samochodów. Dźwięk ciągły.

Budzisz się bardzo wcześnie. Nad tobą wisi naga żarówka. Od dawna nie daje światła. Nie wymienisz tej żarówki, choć w szufladzie leżą cztery zapasowe. Wiesz o tym, bo przecież jeszcze nie tak dawno robiłeś generalne porządki. Nie tak dawno robiłeś listę zakupów i wybierałeś się do kilku sklepów. Szukałeś produktów najbardziej opłacalnych. Szukałeś produktów dwa w jednym, trzy w jednym, nieskończoność w jednym. Właśnie wtedy kupiłeś zapas żarówek, promocyjne dwie rolki worków na śmieci. Trzecia gratis. Kupiłeś pudełeczko małych gwoździ. Miałeś powiesić kilka zdjęć na pustych ścianach mieszkania. Wszystko to leży w szufladzie z żarówkami. Teraz starasz się o tym nie pamiętać. Po co dokładać kolejny ciężar w postaci wyrzutów sumienia. Taki rozkład nie ma sensu, przecież i tak nie zdobędziesz się na próbę realizacji dawnych planów. Z perspektywy czasu zdają się być czynnościami całkowicie zbędnymi. Zdają się być po prostu czynnościami.

Podchodzisz do okna. Masz na sobie tylko kalesony. Mrużysz oczy po odsłonięciu żaluzji. Nie będziesz dłużej patrzył na budzące się do życia miasto. Dokładnie wiesz jakimi schematami żyje plac przed blokiem. Znasz na pamięć tempo trzepania dywanów w wykonaniu nadpobudliwego sąsiada. Tysiące razy oglądałeś młodą parę z siatką świeżego pieczywa. Tysiące razy wsiadali razem z tobą do windy, wychodzili na drugim piętrze. Tysiące razy jechałeś dalej sam, na piętro szóste, gdzie tysiące razy wysiadałeś. Teraz nie wzruszysz nawet ramionami, nie rozłożysz rąk w poczuciu powtarzalności. Nie interesuje cię kolejna analiza biegu wydarzeń. Filozofię masz już za sobą, przecież wszystko co masz w głowie dawno już wypowiedziałeś. Mówiłeś bardzo dużo i teraz, na myśl o tym, zasycha ci w gardle.

Kuchnia wygląda dokładnie tak, jak w nocy. Przedmioty spoczywają. Czekały na twoją wizytę kilka godzin. Wyciągasz mleko z lodówki. Do miski wrzucisz płatki owsiane, wysypując na blat dokładnie taką samą ilość jak zawsze. Zgarniesz to ręką i wrzucisz do miski. W pokoju czeka na ciebie stara wersalka. Drewno stołu jaśnieje w słońcu.

Będziesz jadł powoli, ale bez przystanków. Gdy już skończysz, zaniesiesz miskę do kuchni. Schowasz mleko do lodówki, czego zapomniałeś zrobić wcześniej. Zapominałeś o tym tysiące razy. Nie dziwi cię żadna czynność. Akcja tego filmu jest zawsze taka sama. Przepłuczesz miskę wodą i odstawisz na blat. Popatrzysz w okno kuchni. Nie będzie to jednak wyglądanie na zewnątrz. Skupisz wzrok na szybie, reszta będzie rozmazanym planem drugim.

Gdy wejdziesz do łazienki, poczujesz jak bardzo zimna jest podłoga. Działo się tak już tysiące razy. Będziesz myć ciało, wolno, ale bez przystanków. Wytrzesz dokładnie ciało, wolno, ale bez przystanków. Twoja twarz spotka cię na chwilę w pękniętym lustrze. Nie będziesz poprawiać włosów, nie ogolisz się. Zamkniesz na moment oczy i zobaczysz czerwone kropki na czarnym tle. Te kropki będą miały dokładnie taki sam układ jak zawsze. Wrócisz do pokoju, gdzie czeka na ciebie stara wersalka. Usiądziesz przy stole, gdzie przed chwilą jadłeś. Poczujesz się jak przepłukana po mleku miska. Pęknięte drewno podłogi, zepsute radio, w kącie kilkadziesiąt książek kupionych w antykwariacie. Wszystkie te książki czytałeś już tysiące razy. Wszystkich tych książek nie czytałeś tysiące razy.

3 komentarze:

  1. Piękna rzecz. Boli prawdziwością, boże, ile razy tak zdarzało mi się (może nie zaczynać, ale..) kończyć dzień. I drewno stołu jaśniejące w słońcu daje nadzieję. To dobrze. Jest ważna.

    A.

    OdpowiedzUsuń