22 października 2009

wejścia i wyjścia smoka

obawiasz się tego kroku. ten krok może sprawić, że rozlecisz się jak gliniany dzban. cierpliwe próby wywołania snu sprawiły, że straciłeś cechy ludzkie. zachowujesz się jak zwierzę. siedzisz przygarbiony nad miską żarcia.

nie używasz sztućców, doskonale radzisz sobie dłońmi. palcami odrywasz skórę pieczonego kurczaka. jesteś przy tym bardzo czujny, rozglądasz się. uwagę zwraca każdy szczegół. maleńkie pęknięcie ściany. kurz grzany słońcem.

boisz się tego kroku. zbyt impulsywna reakcja może połamać kości. powolne ruchy mogą doprowadzić do zastoju mięśni, przemiany w rzeźbę. a może już jesteś rzeźbą? pytania rodzą się w bólu, odpowiedzi umierają w łonie. gromadzisz i jesteś zgromadzony. wiesz już, że musisz zdecydować się na ten krok. przygotować się na klęskę.

z ziemi podnosisz ołowianą kulę. przedmioty nachylają się nad tobą. szuflady otwierają się. ściany trzeszczą, gdy zmniejsza się pomieszczenie. skupiasz się na kuli. dobrze leży w dłoni. ta rzecz istnieje dzięki tobie. rzeczy zbyt duże maleją w twoich oczach. rosną przy tym rzeczy przesadnie małe. wszystko dąży do jednego rozmiaru. potrafisz ujednolicić drapacz chmur z pudełkiem zapałek. operujesz czarnym i białym, choć zawsze pozostaje tylko jeden kolor. ogień potrafi gasić wodę, woda pożera jednolite lasy. pustka jest nieskończonością, słowo milczeniem.

precyzyjnie wymierzasz odległość, decydujesz się na krok. pierwszy, drugi, kolejny. wciąż siedzisz przygarbiony nad miską żarcia. przeszedłeś już jednak spory dystans. jesteś zmęczony tą podróżą. szukasz punktu zaczepienia, uchwytu bezpieczeństwa. stalowe rury autobusów zmieniają się w ostre narzędzia zbrodni. wszystkie krzesła są pod napięciem. cienie wiszą na pętlach, próbujesz przeciąć grube sznury. twoja skóra to tłusty naleśnik.

w odbiciach widzisz za każdym razem inną twarz. te postaci nie posiadają ani jednej twojej cechy. widzisz jedynie, że wszyscy zaciskają w dłoni kulę, tak jak ty. czasami cień połyka kulę. w lustrze widzisz jak przechodzi przez gardło. w ciemnej szybie samochodu kula wyrasta z głowy. obawiasz się tych kroków, przygarbiony, nad miską żarcia. jesteś dziś skośnookim karateką. nazywasz się Lee. Bruce Lee. wszechmogący.

każda myśl jest odpowiednio wyważona, mieści się w formę kuli. dzięki temu, Lee, wszystko wokół jest identyczne. ty jesteś wszystkim, tak jak wszystko nazywa się Bruce Lee.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz