5 października 2009

kilka kolorów poKafki i poDostojewskiego





Przy pomocy dwóch piór: unosisz się nad dziećmi
wiszącymi na balonach. Ptaki z plasteliny krążą
nad wielką puszką po turystycznej. Jest tu bar mleczny,
gdzie zstąpisz na ogórkową. Przy starym stole -
kosmiczny pomyleniec. Twój kostium przylega do skóry,
zszyty z kawałków czerwieni, żółci, bieli świtu.
Markotny wieczór, składasz pióra. Czas zlecieć do nory,
przydrożnej knajpy neonowych knotów. Gasisz pety
w ciemnej pomarańczy piwa. Szare, wychudzone sylwetki,
układają się w kołyskach ciężkich poduszkowców Bezcelu.
Do baru podchodzą kolejne wielbłądy. Te zwierzęta,
mówisz po cichu, opuszczają moją głowę zbyt szybko.
Kafka siada na kolanach, zasypia. Dostojewski znudzony -
podpierasz się piórami odpychasz ziemię.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz