26 października 2010

Tandemy

Patrzą jak w wieczornym jeziorze pęka woda,
później długo wracają. Gaszą po sobie światło,
coś zostaje na chwilę w kloszu, nie ma godności.

Ich namiętność bardzo długo rozpuszcza się w śnie.
Ołowiane niebo spada na dach, ale oni wciąż tłoczą się
obok siebie.

Nie ma miejsca na dźwięk, kolory zamykają odcienie.
Domy dotykają domów. Puste pancerze sąsiadują ze sobą,
rozciągając miasto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz