9 listopada 2010

Klawisze, baletnice i geniusz z kraju lodowców





Najpierw przyprawiają o dreszcze, później zabierają w melancholijną podróż, by w końcu wprowadzić w stan medytacji. Właśnie taki wymiar mają dźwiękowe układanki Ólafura Arnaldsa, multiinstrumentalisty i producenta muzycznego z Islandii.

W Islandii próżno szukać zabytkowych kamienic czy starówek. Zlodowaciała dzicz przyciąga tu pięknem i czystością natury. Brak drzew, dużo ptactwa, znudzeni zawodem rybacy wśród pól zastygniętej lawy. Pozornie: sama nuda, w praktyce: idealne miejsce do poszukiwań weny. Dobrym przykładem są takie indywidualności jak Björk, Sigur Rós, múm i właśnie Ólafur Arnalds. Wszyscy oni wywodzą się z tego samego, islandzkiego podwórka.

Muzyka Arnaldsa idealnie wpasowuje się w krajobrazy nordyckie. Utwory artysty są oszczędne w środkach, co nie znaczy ubogie. Przyciągają stonowaniem, odpowiednim wyważeniem dźwięków i stanowią schody do melancholijnego dołka. Każda kompozycja to udany związek elektroniki z muzyką klasyczną, a rolę dominującą odgrywają fortepian i smyczki. U Arnaldsa urzeka delikatność z jaką przechodzi między motywami muzycznych opowieści. Sam artysta mówi, że swoją twórczością „chce otworzyć umysły ludzi, którzy zazwyczaj nie słuchają tego rodzaju muzyki". A scena muzyki klasycznej według tego uzdolnionego Islandczyka jest „zamknięta dla tych, którzy nie studiowali muzyki przez całe swoje życie".

Jesienią 2007 roku na świat przyszedł pierwszy solowy projekt Arnaldsa. "Eulogy for Evolution", bo taki tytuł nosi autorski album, przyniósł umiarkowany sukces. W promocji pomogła trasa z nieco sławniejszymi rodakami z Sigur Rós. Później była EP-ka „Variation of Static" i koncert w Warszawie. Polska publiczność była zachwycona dokonaniami Ólafura, dlatego artysta zdecydował się na ponowne odwiedziny i koncert w Poznaniu w 2008.

W kwietniu 2009 roku artysta intensywnie komponował, prezentując w internecie po jednym utworze na dzień w ciągu tygodnia. Wszystko to złożyło się na projekt „Found Songs". Charakterystyczna twórczość zaciekawiła Baroi Jóhannsona z grupy Bang Gang (również Islandia!). Wspólnie z Ólafurem nagrali ścieżkę dźwiękową do produkcji baletowej. Pomysł w dziesiątkę, bo słuchając wcześniejszych dokonań Arnaldsa wyobrażałem sobie wielką klawiaturę i baletnicę, która z gracją przeskakuje z klawisza na klawisz.

Latem tego roku premierę miał najnowszy krążek artysty z kraju lodowców. Kompozycjami z płyty "...And They Have Escaped the Weight of Darkness" Arnalds będzie wysyłał zaproszenia do świata muzycznej magii. Na koniec dobra wiadomość: Ólafur znowu wystąpi w Polsce, i to aż cztery razy!


__________________________________
Ólafur Arnalds w Polsce razy cztery:
11 listopada – w Poznaniu, w klubie Eskulap,
12 listopada w warszawskim Powiększeniu,
13 listopada we wrocławskim Firleju
dzień później w katowickiej Hipnozie




______________
tekst z 1958 nr dziennika "Metro"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz