Plac Na Rozdrożu, grudniowy wieczór.
Twórca zmiata towar brudnych ulic, drapieżnik
zasnął w tajemnicach podziemi. Zastanawia mnie
smutna twarz dziecka, która mignęła gdzieś
między światłem a rozumem. Zza zakrętu
wyskakuje ogromny lew, mija mnie
z piskiem. Krzyczę na każdego "animal"
albo "zwierzę". Krzyczę na każdego "ja".
Nagle mamy czerwiec, ten sam plac.
Tym razem to twarz starca wymieniła się
ze słońcem.
drapieżniki są wszędzie, zwłaszcza między grudniem a czerwcem, miedzy światłem a rozumem...krzyk tu nic nie pomoże...
OdpowiedzUsuń