20 stycznia 2011

Pennywise, czyli pogo po kalifornijsku




Z małych chmur nad małym kalifornijskim miasteczkiem Hermosa Beach zrodził się prawdziwy grad perkusyjnych uderzeń w rytmach podziemnego punka i gitarowych gromów tego gatunku. Mowa o Circle Jerks, Black Flag, The Descendents i Pennywise – wszystkie te kapele, na pewno znane szanującym się irokezom w glanach, pochodzą z tego samego miasta w Kaliforni. Ostatni z wymienionych, Pennywise, odwiedzi nas po raz pierwszy i na pewno zachęci do pogowania nawet największych sztywniaków.
Kalifornijska dynamika z funkowymi przestojami i elementami klasycznego rocka. Tak można ochrzcić gatunek, wokół którego skupiają się brzmienia Zoli Téglása i spółki. Mocą Pennywise jest to, że chłopaki już od dziewięciu albumów grają swoje, mimo rotacji w składzie, dzięki czemu ich muzyka wciąż przywołuje czasy punkowego odrodzenia lat 90. ubiegłego wieku.
Do sierpnia 2009 wokalistą i twórcą większości tekstów był Jim Lindberg. Ten sympatyczny facet w nieodłącznej czapeczce z daszkiem jest również autorem książki „Punkrockowy tata: Bez zasad, po prostu prawdziwe życie”, w której z nutą humoru opisuje siebie w roli ojca i jednocześnie lidera punkowego zespołu. Żartów nie uświadczymy za to w często antyrządowych i zaangażowanych tekstach utworów Pennywise. Statyw z mikrofonem po Lindbergu przejął Zoli Téglás z grupy Ignite i kalifornijski punk znowu odżył.
Jeśli chcesz być świadkiem tego odrodzenia – przyjdź na koncert i przygotuj się na odlot do serca Kaliforni. A jeśli chłopaki z Pennywise zdecydują się zagrać kawałek „Bro Hymn” – będzie szansa na występ publiczności na scenie, co często urozmaica koncerty tej grupy.

Warszawa, klub Proxima
sobota, 22 stycznia
start: 18.00
wstęp: 70-80 zł
http://www.klubproxima.com.pl/


_________________
zapowiedź koncertu w "Metrze", nr 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz