7 sierpnia 2009

świeżo malowane

panie,

a co pan taki bladziuchny, marchwi więcej jeść i warzyw ogólnie.
od razu się panu buźka zarumieni. i czemu pan tak stoisz, na dodatek
na świeżo malowanym. napisane przecie. że świeżo i że malowane.
a pan tak stoisz i patrzysz jak sroka w gnat. myśliciel z pana wielki, tak?
ja panu powiem. ja dziś na własnych nogach do apteki zeszłam ja, bo
wnuki na talerzach robio, ojro zarabiajo. pan też by się wziął za robotę,
zamiast tak stać i patrzeć jak wół na wrota malowane. panie,
czyś pan ogłuchł, przecież mówię do pana. że apteka i że wnuki i
te talerze i nogi moje. bolą jak cholera panie. chciałabym tak stać
i stać jak pan tutaj. na świeżo malowanym.





myśli zwane pojebaniem

zaczyna się, popatrz tylko. stara znowu da mu popalić,
jak tylko zobaczy jego taniec. ale go dziabnęło, zobacz, szybko
chodź do okna, póki go widać. środek dnia, przed obiadem a on
jak meserszmit. przecież ich syn, ten młodszy, Paweł?
on chyba politechnikę zaczął studiować. a jego ojciec,
szkoda gadać, tylko udręka z takim. pamiętam,
taki był dobry z polskiego i wiersze pisał. mi nawet kiedyś
coś o miłości i rzece wyskrobał na ławce. a teraz?
pod drzewem padł. i leży. jak mirabelka. łobuz. arbuz. wyuzdanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz