miasto wisiało na ostatniej śrubce, ha!
w dole przecież kieł sprawczy, hahaczyk strachu
ludzie skrzypieli w futrynach swoich domów
na ziemi leżały uszy
lekkie małżowiny przybijano gwoździkami
wkręty i podkładki wchodziły w bose stopy
stare placki słuchaczek ciągnęły się jak żelki
właśnie między tymi większymi wypatrzyłem pudełeczko.
tabaka. zapach oregano. smak starego depeche mode.
wbiegłem w uliczki zboczeń -
strzeliłem sobie w kolano i zobaczyłem usta nowego jorku
pod plastrem morfiny znalazłem kobietę, dwa dni później
umarliśmy w jednym łóżku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz