19 lutego 2010

PeeL (najnowszy fragm.)




Od siedmiu lat w Szwecji. Siedem to szczęśliwa liczba. Tak mówią. O liczbach sporo się mówi. Wszystko składa się z liczb, dokładnie wymierzonych wycinków. Na wszystko są wzory. Pomyślałem. On leżał. Przykryty czarną pidżamą, z otwartymi ustami. Jak sparaliżowana ryba.

Wyszedłem z sypialni. W kuchni było chłodno. Mimo to, słońce trzeszczało w najlepsze. Tak zwykłem mówić, kiedy intensywne światło nie pozwala myśleć. Coś mi tu trzeszczy. Tak. Czuję się jak podziemne zwierzę, błysk wystraszonych oczek. Łapki drążą tunel. Kawa czy herbata. Sam nie wiem. Na ustach mam jeszcze smak nocy. On leżał na mnie, był piękny jak mój sen z dzieciństwa. Sen o doskonałości.

Zawsze chciałem być właśnie taki. Doskonały. Wiedz, że taki teraz jestem. Jestem nim. Sparaliżowana ryba czeka na mnie. Jestem wodą. Mieszam kawę albo herbatę. Sam sobie dopowiedz. Nocny pociąg jedzie w kierunku mojego prawego ucha. Baletnica przewraca się na schodach i łamie drobną kość. W moich ustach noce siedmiu szwedzkich lat. Zakładam, że padło na kawę. Jest za gorąca, by ją teraz wypić. Wracam do sypialni.

Budzi się. Podejdź bliżej ze mną, chodź. Sprawdzisz czy ma już pierwsze włosy w uszach. Nie, nie tak blisko. Popatrz na niego z odległości metra. To on. Mój mężczyzna. Czuję jego pot, ten zapach jest raz bliski, raz daleki. On mówi. Patrzę zbyt intensywnie, nic nie słyszę.

- która godzina pytam?! - on
- długo spaliśmy, już po 11:00 - ja
- jak to?! przecież.. ach, gdzie mój telefon? - on
- nie wiem, przed chwilą wstałem... - ja
- jak zwykle... - on

On nie kończy. Wbijam nóż w jego gładkie gardło. To nasz ostatni występ i zarazem orkiestralny finał. On bardzo szybko umiera. Wycieram rękawem czoło. Podejdź bliżej, nie bój się. Zobaczysz jak dziwny ma wyraz twarzy. Znowu jest sparaliżowaną rybą. Obecność tej osoby była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Tak było, aż do teraz.

Wychodzę z sypialni. Chodź ze mną. Cała kuchnia trzeszczy, zlew mnie oślepia. Kyrie elejson. Co się porobiło na tym świecie. Tej kawy nie da się pić, jest kwaśna. Chodź, weź łyczka. I co? No powiedz coś.

Wiem. W sypialni leży mój mężczyzna. I co z tego? On już nie żyje! Nie zawracaj mi tym głowy i wypij trochę tej cholernej kawy! Powiedz, czy rzeczywiście jest kwaśna? Bardzo mi na tym zależy. Poczekaj, nie zostawiaj mnie teraz, proszę. Dobrze, podejdę do tego poważnie. Nie wiem, co mam teraz zrobić, musisz mi pomóc. Ty też odpowiadasz za to, co się tu stało. Nie możesz stąd teraz wyjść.

W szwedzkim niebie jest teraz coś mojego. Dzieli się na część niebieską i czerwoną. Silny wiatr rozrywa moje płuca. Baletnica łamie kolejną kość, tym razem gruchot jest wyraźny. Moja głowa toczy się w dół, schodami. Tyle się już wydarzyło, chociaż stoję cały czas w kuchni. Z kawą i twoją kwaśną miną. Chodź, wyniesiemy mojego mężczyznę. Mam klucz do śmietnika. Tam prawie nikt nie zagląda. Nie bój się, po prostu mi teraz zaufaj. Obiecuję, że później dam ci spokój.

***

Zobacz, idealnie się tu wpasował. Dzięki za pomoc. Możesz już iść. Chyba, że mogę cię prosić o jeszcze jedną, ostatnią rzecz. Czy możesz spędzić ze mną popołudnie? Proszę. Wiem, zastanawiasz się teraz: czemu akurat ty i czego od ciebie chcę. Niczego nie chce, po prostu miło spędzimy ten czas. Później się rozejdziemy i o wszystkim zapomnisz. Chodź, zjemy coś pożywnego. Obiecuję wykwintne śniadanie, zgoda?

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz