24 lutego 2009

to tylko kolejne piętro


Ogromna przestrzeń, która nie ma horyzontu. Windy zawieszone na ciężkich łańcuchach. Gibają się leniwie. Skrzypią jak kości starca. Wszystko jest stare. Nawet młodość bywa czasami bardzo stara.

Człowiek wchodzi do windy. Odnosi wrażenie unoszenia się, mimo stagnacji, zaczyna wierzyć, że jest coraz bliżej. Odnosi się. W rzeczywistości kończy w tym samym miejscu, z myślą spełnienia.

Kilka tysięcy pięter niżej. Ktoś próbuje wejść schodami. Najpierw trzeba zbudować schody. Z niczego. Pytanie: na jaki sposób uwierzyć, by się udało?

Wreszcie jest sukces, udało się. Jest już naprawdę bardzo wysoko, nad windami, nad sufitem łańcuchów. Pojawia się jednak ogromna ochota na wchodzenie i schodzenie ze schodów.

Tym sposobem wszyscy kończą na tym samym poziomie. Koniec jest tym samym poziomem. Koniec z tym samym poziomem. To proste. Proste rzeczy działają najlepiej. Smoła się przelewa. Warszawa działa na mnie ostatecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz