20 marca 2010

'ściany nośne' wybrane

Plac zadań; SDK, Warszawa:

Wiersz na temat odczuwania dyskomfortu egzystencjalizmu, motywów, lęków i objawów (w powieści Sartre'a objawem były mdłości).

Jean-Paul Charles Aymard Sartre (ur. 21 czerwca 1905 w Paryżu, zm. 15 kwietnia 1980 w Paryżu) - powieściopisarz, dramaturg, eseista i filozof francuski. Przedstawiciel nurtu filozoficznego -egzystencjalizmu. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1964 (odmówił jej przyjęcia).

Mdłości ( La Nausée , wyd.1938, w Polsce ukazała się dopiero w 1966 roku!) ), powieść J. P. Sartre'a, której pisarz nadał formę dziennika prowadzonego przez intelektualistę Roquentina. Po przybyciu do Bouville, portowego miasta, bohater, który miał tu pracować nad biografią pewnego ambasadora, odkrywa, że ludzie, przedmioty, a nawet własne ciało i gesty rodzą w nim mdłości. Podczas oglądania korzenia kasztanowca w parku spada na niego olśnienie, uzmysławia sobie absurdalność życia społeczeństwa oraz życia samego w sobie: "Jesteśmy stosem istnień zaplątanych w sobie; nie mając najmniejszego powodu, ani jedni, ani drudzy, by być tutaj..." Podobne odczucia towarzyszą dawnej przyjaciółce Roquentina, Annie. Przygotowując się do opuszczenia Bouville, bohater zapomina na chwilę o mdłościach, będących reakcją na absurdalność świata, słuchając znajomej płyty. Rodzi się nadzieja, że być może, dzięki twórczości artystycznej, możliwe jest ocalenie sensu życia.

Sartre zmusza czytelnika do uświadomienia sobie nieodpartej obecności i masywności rzeczy. Antoine Roquetin w kolejnych epizodach z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że jego doświadczenie jest zaburzone (stojąc na plaży podnosi kamień, którego uporczywe, przygniatające istnienie przeraża go). Opisując mdłości Roquetina , towarzyszące różnym, z pozoru zwyczajnym sytuacjom, Sartre chce w nas wywołać odczucia, które określa jako doświadczenie uporczywej przypadkowości istnienia.

Gdyby spróbować zdefiniować istnienie, zasadniczą rzeczą, jaką należałoby powiedzieć jest to, że jest ono przypadkiem. Nie ma bowiem nic, co owo istnienie mogłoby poprzedzać i co byłoby przyczyną istnienia. Doświadczamy niedorzeczności odkrywając, że bycie naszego durnego świata bynajmniej nie posiada jakiegokolwiek sensu.


ściany nośne

znowu suchy może tragiczny albo pojednany
ze sobą. w ciszy obserwuję przelot myśliwców
nad przeciekającym dachem Katedry św. Wita.
okna migają od telewizorów. przez to
zmieniają się twarze. czasami widzę blade
czasami czerwone. wszyscy mają pióropusze.
dzwoni Teresa. mówi, że Londyn, że Ben
rzeczywiście jest Big. rozmowę przerywa
głośny szum. jestem na przejściu granicznym,
osiągam kolejny stan skupienia. limuzyny
mają na maskach krem słońca. pies włóczykija
unosi się razem z właścicielem. ciągnie
tego starego gawędziarza coraz wyżej.
po drugiej stronie dźwig wykonuje
leniwy obrót w stronę żelaznego szkieletu.
jeszcze niedawno drozdy drapały tu często
spragnioną ziemię. teraz morusy próbują
puszczać kaczki w kałuży. podcięto im skrzydła
na starcie - nie można chodzić po wodzie.
przez moment próbuję ich obudzić, w myślach
zrzucam w przepaść mosiężny zegar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz