19 maja 2011

O nowych potworach z wiedźmińskiego szlaku bajania



Bernardo Loredo, zarządca portu Szymany, po kilku głębszych temerskiego trunku zdradził mi kilka plotek dotyczących Geralta

Chodzą słuchy po wsi, panie, że wiedźmin Geralt gołymi rękami kikimorę zdusił. Ojciec wielebny mówił przy tym, że z wiedźmina żaden tam czarodziej, jeno wojak sprytny i nad królową kikimor sterty gruzu zawalił. To i zdechła. Ludzie gadają, że strzygę w jedną noc odczarował, jeszcze mniej na czarnego jak węgiel upiornego psa, barghestem zwanego, potrzebował, a wiverny nieopodal elfiego lasu chlastał tak, że chłopi skrzydła sto metrów dalej znaleźli. Taki z niego czarci syn, mówią. A gdy z wiedźmińskich pazurów ognie puszcza, panie, to i ohydny jak psia mać zeugl z kanałów mu nie straszny czy ten, no, nieumarlak graveir dla wyraźnego przykładu.

Ostatnio o Geralcie znowu nad kuflami trwa gawęda, bo na wiedźmiński szlak powrócił. Szymany odwiedził, wiochę przeciętną, utopce okoliczne i skorpiony w pień wybił, zlecenie na krabopająki – arachasami ochrzczone – bez wahania przyjął, a i nawet w rzyć trolla przerośniętego butem huknął i magią zaprawił. Ja tam w to wiary nie daję, a do ubicia pierońsko ogromniastej żagnicy przekonać się nie dam.

Ot, powiedział krasnolud pod wpływem, że Geralt dziesięć macek z osobna poharatać musiał, żeby żagnica ostatnie trujące płyny puściła. Każdy chłystek w Królestwach Północnych wie, że normalna żagnica na meduzę czy ośmiornicę to nie wygląda. Może to długowieczny głowonóg kejran był raczej, o którym głośno było, że w okolicach naszych Szyman terror sieje? A później, z nudów jakoby, poszedł wiedźmin polować na harpie, nekkery - te, co jak oślizgły goblin wyglądają, a z Jaskrem - chędożącym wszystko, co ruchliwe bardem - przekabacił sukuba z jaskini, co to wyjść do nikogo nie chciał. Grajek mu na mandolince poezyję wygrał, a gdy stwór zwabiony wypełzł - Geralt, łup, mu trzonem miecza przygrzmocił.

A na dobranoc, po mocnym Mahakańskim Dwójniaku powiadają, że wiedźmiński czort króla ognistych golemów – drauga – w kawałkach za sobą zostawił.
Na takie bajki, mój panie, to i Melitele rady nie ma. Tfu! Świętej wzywać nie będę. Choć do łba po tym kuflu mi myśl mojej matki kochanej, niech jej ziemia lekką będzie, wpadła – że w każdym bajaniu ziarno prawdy głęboko siedzi. Może i z wiedźminem rzeczy podobnie się mają i ten szlak jego od tych stworów aż ciasny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz