Stałem w długiej kolejce z biednym nauczycielem z Drohobycza.
W sklepie cynamonowym. I naszła mnie pewna myśl. Zacznę jednak od początku…
Zaczęło się od odwiedzin w ponurym pokoju akademickim pani Plath, do której wpadłem na herbatkę. Po chwili próbowałem wcisnąć na głowę szklany klosz, żeby Sylvia nie czuła się samotnie. Beat, beat – usłyszałem klakson kumpla, Kerouacka. Sylvia została w pokoju.
W drodze z Kerouakiem próbowałem dogonić buddyzm. Beat, beat – raz po raz uderzał w klakson Jack, naśladując wygłupy Burroughsa i zaczesując włosy, żeby mieć łysą jak Ginsberg glacę. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. I na czas skowytu łysego Allena i śpiewu Boba Dylana.
Na koncercie spotkałem kumpla z Norwegii – Hamsuna – który bredził coś o głodzie, kolegę z Polski, Grzesiuka – który ostrzegał mnie przez szpitalem i zbyt dużym zagięciem marginesu życia oraz towarzysza z Rosji, Dostojewskiego – ten to dopiero mądrze przestrzegał przed zidioceniem, do ostatniego kielicha, rozumiecie. Padłem zmęczony na blat, słysząc jak pijany Cohen szuka swojej Suzanne.
- Człowiek, który śpi – rzucił w moją stronę Perec z ironicznym uśmiechem. – Kolejna ćma barowa - dodał szef knajpy, Charles. Jego twarz układała się w grymas postaci z telebimu marki Orwell. Zasnąłem. Śnił mi się facet, który szukał tralfamadorczyków. Nazywał się Vonnegut i zaproponował mi śniadanie mistrzów. Poszedłem za nim do rzeźni numer pięć, za drzwiami zaczynała się długa kolejka.
Stałem przed niejakim Schulzem, biednym nauczycielem z Drohobycza. I naszła mnie myśl, że z tym literackim hipertekstem nam wszystkim do twarzy. I że poza tym sklepem nie pozostało mi już w życiu nic więcej…
_____________________________
Na kolejne odcinki cyklu zapraszam na Czytadelko.com.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz