14 sierpnia 2017

Konserwatorium znoszonych

Masz na sobie znoszone ubrania. Spotykasz zielonego słonia.
Ciągniecie razem nici młodości. Do cyrku dołączy trupa mimów.
Zgubiłeś buty. Skradziono ci nazwisko, sen o dobrym końcu.
Oddałeś za okular rzeczywistości. Nie jesteś znawcą monet,
koneserem znaczków, by dbać o każdy naderwany ząbek czasu.
Nigdy nie brałeś udziału w tej wojnie. Okna nosiłeś ze sobą,
były okopcone. Mijałeś miasta wron, spadałeś z drzew.
Wykrakałeś sobie. Tu i tam. Na drutach, pod napięciem,
zasypiali mnisi. W ruinę zamieniono twoją jaźń. Byłeś psem
i kością
. Delektowałeś się
szpikiem nocnych lamp, potrzaskiem
jednej, jedynej myśli. Ciągniesz ją teraz z tym zielonym słoniem,
robisz wyprawkę. Nie możesz zasnąć. Szykujesz w oczach
nieznaną planetę. Na twoje ostre pazury spadają mydlane bańki.
Widzisz w nich twarz. Zamykasz usta przed krzykiem.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz