15 marca 2011

A Brytania na strunach zadrżała...

Chłód XIX-wiecznego lokalnego kościółka na szczycie klifu w hrabstwie Dorset. I widok na bazę RAF Lyneham, gdzie brytyjscy żołnierze wracają z Afganistanu i Iraku w czarnych workach. Polly Jean Harvey właśnie w takich okolicznościach znalazła natchnienie do nagrania „Let England Shake”.

Tym razem wokalistka o stu muzycznych twarzach zrzuciła introwertyczną skorupę, by wyśpiewać z siebie Anglię. I Brytania rzeczywiście zadrżała w poszukiwaniu społecznej tożsamości. W otwierającym płytę utworze Harvey przyjmuje rolę psychodelicznej kasandry, która wysokim głosem uświadamia, że „spadają ciężkie kamienie". Katastrof i wojennych ścieżek angielskich żołnierzy wydepczemy na płycie bardzo dużo. Idee fatalistyczne ustąpią nostalgii i patriotyzmowi w kawałku o „ostatniej żywej róży". Wokalistka tworzy portret królowej wśród kwiatów, w domyśle Anglii, i próbuje wskrzesić ducha swojej ojczyzny: „Przeklęci Europejczycy!/ Zabierzcie mnie z powrotem do pięknej Anglii”.
Z ironicznego pytania „Co jest chlubnym owocem naszej ziemi?" powstaje zabawa w szkołę. W „The Glourius Land" artystka infantylnie, wyraźnie przedrzeźnia pełnymi zdaniami: „Jej owocem są dzieci oszpecone/ jej owocem są dzieci osierocone". Bezradność sięga jednak zenitu dopiero w groźbie z „The Words That Maketh Murder” – „A co gdybym poszła z moim problemem do Narodów Zjednoczonych?”.
Gdy artystce kończą się pytania o angielskość – zaczynają się miłosne wyznania. W tle utworu
„England" słyszymy kurdyjską płaczliwą pieśń miłosną, a Harvey „Z nieposkromioną i nigdy nie słabnącą miłością" z poświęceniem lgnie do kraju.
Na „Let England Shake” zdarza się, że folk ma bebechy na wierzchu, a charyzmatyczna wokalistka wraca do czasów młodości, grając na saksofonie i śpiewając bardzo wysoko.
Paramilitarne akcenty ustępują wątpliwościom, dziecięcym gaworzeniom i rozgoryczonym falsetom. Teksty to przekrój przez twórczość T.S. Eliota i Harolda Pintera, aż po dzieła artystów ludowych, do czego PJ przyznała się jeszcze przed nagraniami.
Pierwszy kontakt z płytą tworzy wizję wokalistki jako zaangażowanej agitatorki. Z czasem można jednak dojść do wniosku, że Harvey jest po prostu czujną obserwatorką, której pointy uderzają celnie i bezlitośnie. Może Polly Jean, dziewczyna z prowincji, wcale nie jest bojowo nastawiona, a jedynie odpowiada na ciosy zadane jej przez współczesność? Jej nowy krążek daje nam jedynie poszlaki. Ale to wystarczy, żeby razem ze strunami drżał cały świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz