7 marca 2011

Człowiek, który zmieniał trykoty, żeby nie mieć problemów

Ludzie mówili, że trzymam się od siebie z daleka.
Że to podejrzane. Zacząłem trenować. By strzelić gola
na okręgowym poziomie rozgrywek.
W żółtej koszulce drużyny Orkanu było mi dobrze.
Grałem na pozycji pomocnika. Prawego albo lewego.
Polegałem na decyzjach trenera. W deszczową sobotę -
stało się. Dostałem dobrą piłkę, ruszyłem skrzydłem.
Gdy mój przyjaciel czekał na podanie - strzeliłem,
w krótkim rogu nie było bramkarza. Był wiersz.
Pięćdziesiąt tysięcy kibiców z mojej wyobraźni
zdarło gardła. Pięćdziesiąt razy powtórzono to w telewizji.
Pięćdziesiąt lat później, na Francuskiej w Warszawie
czekolada była za słodka. Zapytano mnie
o szczegóły tej bramki, bo przecież jestem tylko poetą.
Żeby nie mieć problemów - powiedziałem - założyłem
żółtą koszulkę. Teraz, gdy patrzycie na mnie,
mam na sobie trykot poety. Z tego samego powodu.

1 komentarz: