bo zostawiła ją matka, żona i kochanka
no panie morrison, pomóż pan, powiedziała, a ja
zrobiłem się czerwony jak parada równości
jak w jakimś filmie, czas niewyobrażalnie przyspieszył
żaden ze mnie morrison, a z dorsów to pamiętam tylko
don't you love her madly, don't you need her badly
i spytała mnie, czy mogę to zaśpiewać
albo chociaż zanucić pod tym moim garbatym nosem,
żydowskim kulfonem, dodała, a ja
przypomniałem sobie żart, że jak coś jest za małe
to najlepiej zawinąć w wyborczą, która wszystko wyolbrzymi
i spytała mnie, czy jestem normalny, że tak na nią patrzę
tymi faszystowskimi gałami, ryknęła, a ja
patrzyłem jak sinieją jej popękane naczynka na policzkach
wytartych o te pomarańcze i zielenie chodnika
a usta mienią się jesienną czerwienią
i byłem szczęśliwy
"Pamiętliwe" te Twoje wiersze, Jacek. Obrazowe. Smakowite.
OdpowiedzUsuń